Świat kobiety

Mute

Podobno Dostojewski w „Idiocie” twierdził, że jak Bóg chce kogoś ukarać, to mu najpierw rozum odbiera.

No czyli pierwszy etap już dawno mam zaliczony!

W normach to ja się żadnych nie mieszczę…

Chyba, że w badaniach lekarskich.

Zawsze jestem gdzieś między dolną, a górną granicą.

Kiedyś kupiłam sobie książkę i położyłam się z nią na balkonie w hamaku.

Uwielbiam czytać książki ledwo co przytargane z księgarni.

Ale ta chęć czytania, coś zaczęła przegrywać z moimi powiekami.

Im bardziej chciało mi się spać, tym szerzej otwierałam oczy.

W końcu gdy powieki zaczęły przegrywać z literkami, zamknęłam książkę.

I parsknęłam śmiechem.

Książka nosiła tytuł: „Co twoje ciało mówi o tobie”.

Moje ewidentnie mówiło wtedy: „Zamykaj tę książkę babo i przytnij komara!!!”.

Ale co tam.

Przecież ja wiem lepiej.

I takich „jawiemlepiejów” przez te lata się trochę nazbierało.

Ba, z tego zrobiła się już całkiem solidna kumulacja!

Od kiedy pojawił się Borsuk, ta kumulacja zaczęła się nawarstwiać, bo i oprócz zwyczajnych okołodziecięcych zajęć, zabaw, czynności, mamy jeszcze atrakcje dodatkowe: pracę, rehabilitacje, koniki, zajęcia z logopedą, dźwiganie Borsuka, który ani myśli sam chodzić.

Nawet w niedzielę – jedyny „wolny” wspólny dzień, nie umiemy usiedzieć w jednym miejscu.

Chyba aktywizują nam się jakieś rodzinne owsiki.

I nosi nas w różne miejsca, żeby nie było nudno.

Skutek uboczny?

Zero czasu na odpoczynek – takie klasyczne nicnieróbstwo.

Organizmy zaczęły nam już odmawiać posłuszeństwa.

Najpierw ja wylądowałam na SORze z falującym kręgosłupem, potem Troll załapał od jakiegoś chorującego na ospę dziecka – półpasiec (gdzie on się szlajał???).

I co?

No nico!

Wyklepujemy z wierzchu co da się wyklepać i jedziemy dalej.

-Booooszzzz jaka jestem zmęczona. Nie mam kiedy odpocząć – wyrwało mi się kiedyś.

-Ty? – zdziwił się Troll – przecież masz mnóstwo czasu jak Borsuk jest w żłobku!

Spojrzałam jakby się w kwietniu z choinki urwał.

Nieeee no jaaaasne. Wstaję o 7:00 ogarniam Borsuka i gotowego wystawiam przy drzwiach. W tym czasie Troll zajmuje się bardzo pracochłonnymi rzeczami: mycie, ubranie, zjedzenie śniadania i czytanie wiadomości w necie.

A ja co? No nic – tylko myję Borsuka, szoruję mu zęby, daję witaminki, bananka (żeby nie szedł z pustym brzuchem do żłobka, ale też żeby nie zjadł za dużo  przed śniadaniem), ubieram, szukam po 10 razy kaczuszki i auta…

I to wszystko w locie po całym mieszkaniu.

No w sumie nic nie robię….

Śmierdzę leniem.

Kiedy drzwi się za nimi zamykają, mam kwadrans na kawę i śniadanie w pozycji leżącej gapiąc się bezmyślnie w migające obrazki w tv.

Potem oczywiście też nic nie robię.

Oprócz sprzątania chaty, bo jakimś cudem wygląda jakby przeleciało przez nie Tsunami, biegania po spożywczakach, piekarniach i innych takich, gotowania obiadu dla Borsuka (bo Boro w żłobku jest przez pół dnia, więc zalicza tam tylko śniadanie i zupę), biegania po Borsuka do żłobka, karmienia obiadem, latania z nim na zajęcia, odtransportowania go do chaty i wreszcie pojechania do pracy.

W sumie, nic nie robię….

Leżę i kwitnę….

I tak mija tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem….

Więc skoro za pierwszym razem nie dotarło do tych naszych pustych, zakutych łbów, że i my musimy kiedyś wrzucić na luz, to ten Siwy z Nieba postanowił nam o tym jeszcze raz przypomnieć.

Dosadniej niż dotychczas.

Był na tyle wredny, że odebrał mi narzędzie pracy wszelakiej – głos.

No wziął i mnie przeziębił tak, że aż mi mowę odjęło.

Zwolnienie z pracy wraz z antybiotykami przyjęłam jak największą karę.

No bo jak to tak… wziąć i nie pracować.

I jak tu też bez grama głosu zajmować się Borsukiem?

A ten wymaga ostatnio gadania na okrągło:

-Borsuk myj zęby.

-Borsuk trzymaj się, bo zaraz się przewrócisz!

-Borsuk, nie rzucaj!!! – To ostatnio najczęstsza moja mantra.

Zwykle były to latające zabawki, które jeszcze mogę tolerować.

Zepsuje – nie będzie miał.

Ale od kiedy zaczęły latać też kubki z herbatą, filiżanki z sokiem, a dzisiaj talerz z obiadem, który roztrzaskał się w drobny mak o podłogę razem z nietkniętym jedzeniem, to głos przecież jest niezbędny!

A tu dupa…

Z gardła wydobywa mi się odgłos starych skrzypiących drzwi.

I kaszel, który zaczyna się i nie kończy.

Przeziębił się też Troll.

On też kaszle.

I gorączkę ma!

Całe 37,2 stopnia!!!

Znaczy nie jest dobrze…

Ale jeśli i on pójdzie na zwolnienie i będzie siedział w domu to ja oszaleję!

Bóg mi świadkiem –  pozostanie mi już tylko wyjazd do sanatorium.

I to z ograniczonym dostępem do pacjentów!!!

4 komentarze

  • Reply
    jadwiga
    5 maja 2016 at 20:01

    Troll 37,2 to on walczy o życie on nie choruje, co Ty wredna babo gadasz? Nie wiesz o tym! A ty poleż niestety trzeba abyś sobie przypomniała, ze dziecko musi mieć zdrowych rodziców, na ciele i umyśle!!!!
    j

    • kate
      5 maja 2016 at 21:15

      No właśnie gderanie wyłączone, ale jeszcze klikaniem mogę łacha podrzeć A z tymi zdrowymi rodzicami… ciało pewnie podrasujemy, ale bereciki zryte mamy nieodwracalnie

  • Reply
    Marzena
    5 maja 2016 at 20:45

    O no to piona!Mi odjęło głos jakies 5 czy 6 już tygodni temu..i cholera nie chce wrócić Struny głosowe padły i poddały się.Mam nie mówić,nie przeciążać się,nie stresować a najlepiej zmienić zawód (najlepsze !) wszystko wprost idealne do realizacji (dwójka niesłuchających dzieci,przeprowadzka,właściwie dwie,remont,komunia…) Tak,że trzymajmy się !!!
    Ps.szukam chętnego kto przygarnie noja rodzinę na dwa tygodnie,żebym mogla wdrożyć zalecenia w życie…

    • kate
      5 maja 2016 at 21:19

      5-6 tygodni i nie wraca? Jeeeezu nie wytrzymam tyle bez gderania!!! Zmiana zawodu na jaki? Hafciarka? Rolnik? Budowlaniec?
      Rodzinę wyślij gdzieś na urlop. Najlepiej do kogoś kogo nie lubisz. Niech też ma za swoje

Leave a Reply