Ja Cię urządzę

Od zera do bohatera

Zazwyczaj w centrach kwiatowych dostaję małpiego rozumu. O ile kwiatom mogę się jeszcze jakoś oprzeć, o tyle zioła zgarniałabym całymi paletami. Mięty, szałwie, rozmaryny, tymianki i to w niezliczonej ilości odmian. Pachną lepiej niż niejedna róża. Zwłaszcza, gdy się nimi potrząśnie. Ale w centrum kwiatowym wynajduję też coś jeszcze. A to jakąś niesamowitą doniczkę, a to dzwonki wiatrowe. Najczęściej jednak wracam do domu ze świecznikami. Mogłabym już powoli sklep z nimi otwierać. Tak jak inne kobiety nie mogą się oprzeć kolejnej parze butów, czy nowej torebce, tak ja przy świecznikach zachowuję się jak alkoholik na detoksie. Miotam się jakby rozum odmówił mi posłuszeństwa. Rozum podpowiada – „masz ich już tysiące”, ale serce wie swoje – „takiego jeszcze nie”.

Tego brzydala znalazłam wciśniętego w kąt za kontuarem sklepowym.

– A to cudo, to na sprzedaż? – zapytałam

Pani w Centrum Kwiatowym podążyła za moim wzrokiem i zobaczyłam jak jej rzednie mina.

– Tooooo? – upewniała się jeszcze, jakby podejrzewała, że żartuję.

– Dokładnie to – potwierdziłam.

Schyliła się i wyciągnęła z kąta zakurzony świecznik, który lata świetności miał już dawno za sobą.

Ekspedientka rzuciła okiem na jego dno obrośnięte już niejedną pajęczyną. Widocznie pierwotna cena musiała ją zaskoczyć, bo aż pokręciła głową.

– To może ja to pani za…. 15 złotych sprzedam – powiedziała niepewnie, jakby i ta cena przy obecnym jego stanie wydawała się wygórowana.

– Biorę – rzuciłam szybko, żeby się nie rozmyśliła.

Od tego czasu dzielnie mi służy – a to w sypialni, a to latem na balkonie, gdy czytam książki w hamaku.

 

Kolejnego szkaradka znalazłam innym razem w tym samym Centrum Kwiatowym. Stało na półce takie pseudo drewniane brzydactwo i próbowało się ukryć za bardziej urodziwymi, wiklinowymi kolegami. Ni to tacka, ni to skrzynka. Ni pies, ni wydra.

– No choć zabieram cię – szepnęłam do niego – będziesz robić za osłonkę do ziół.

Po przyjeździe do domu, okazało się, że na ziołową osłonkę brzydkie kaczątko jest jednak za ciasne i zbyt niskie. Pałętało się więc z półki na półkę. Ostatnio wylądowało w sypialni na parapecie. Za zasłoną! Wrzucałam do niego a to ładowarki do telefonów, a to gumkę do włosów, która akurat walała się po podłodze.

Aż do dzisiaj.

Każdy mój wolny dzień zaplanowany na lenistwo, kończy się jakąś manufakturą. Nagle nie podobają mi się zielone ściany i zarządzam malowanie na biało (zakamuflowanie tego koloru trwało bite 9!!! godzin), albo urządzam przemeblowanie, które zwykle wiąże się też z przesadzaniem roślin (bałagan robi się na solidne 5 godzin sprzątania).

Dzisiaj wymyśliłam sobie akcję „uratuj brzydala”. Wyjęłam zza zasłony tego Frankensteina i postanowiłam go stunningować. Malowanie nie jest najgorsze. Nie przeraża mnie nawet zapach farby akrylowej. Jedyne co potrafi mi zepsuć zabawę, to oczekiwanie, aż wszystko wyschnie. Jakby od samego patrzenia miało się robić bardziej suche. Dzisiaj jednak z premedytacją nie wisiałam nad pomalowaną skrzynką. Dałam farbie czas, ogarniając najpierw siebie w łazience, a potem bałagan w kuchni.

I to właśnie w łazience go dojrzałam. Biały, drewniany kwiatek. Leżał sobie bezczynnie na półce. I ewidentnie to nie było jego miejsce. Natychmiast wpadł mi do głowy pomysł by rzecz A połączyć z rzeczą B.

Tylko jak? … Eureka! Za pomocą pistoletu!

Spokojnie! Pistoletu do kleju!

Kupiłam go w Empiku za 26 zł.

Tym sposobem kwiatek gra główną rolę na odświeżonej skrzynce, która teraz nosi dumne miano GAZETOWNIKA.

 

4 komentarze

  • Reply
    Helen
    9 grudnia 2012 at 06:20

    Nie wiem ile zapłaciłaś za tę skrzynkę, ale pewnie pistolet do kleju był droższy:) Ale efekt jest porządnisty:) A anioł do niego pasuje jak ulał… Do tego efektu, znaczy…

  • Reply
    jadwiga
    11 grudnia 2012 at 14:05

    No i jaki pomysłowy Dobromir zx Ciebie, pięknie wymysliłaś i całość wyglada jakby stworzona dla siebie, pozdrawiam
    j

  • Reply
    Anna z Piły
    14 kwietnia 2015 at 16:02

    Świetne to drewniane brzydactwo! Też bym je wykorzystała, ale trochę do innego celu 🙂

    • kate
      3 maja 2015 at 19:56

      I o to chodzi. Wyobraźnia matką wynalazku

Leave a Reply