Świat kobiety

Gry wojenne

Tak jak nienawidzę celebryckiego udawania: „Ach jakie to macierzyństwo piękne, a kupka pachnąca fiołkami”, tak samo wnerwia mnie udawanie, że małżeństwo to sielanka, gdzie każdego dnia trzymamy się za rączki i spijamy sobie nektar z dzióbków, albo wciągamy spagetti jak Burki z bajki Disney’a.
No chyba, że tak jest, tylko ja jestem z gatunku tych nienormalnych.
A więc oświadczam: u nas Borsucze kupy z fiołkami mają niewiele wspólnego.
Czasem jadą tak, że aż żołądek podchodzi do gardła i staram się jeszcze od siebie z głębi nie dorzucać dodatkowych atrakcji do sprzątania.
Dzieci nie tylko są uśmiechnięte i z rączkami ułożonymi na kolankach odpowiadają: „Ależ tak Pani Matko”.
Dzieci – bez względu na model, rocznik i przebieg – mają wmontowaną opcję „devil”. Rogi wysuwają im się zazwyczaj w najmniej oczekiwanym momencie: gdy stoisz przy kasie obładowana zakupami, dziecko akurat wtedy postanawia opuścić wózek metodą zwisania; gdy próbujesz zapakować je do auta, żeby wrócić do domu, ono nie chce wsiąść do fotelika i wije się jak szatan na widok święconej wody.
O ile z dzieckiem jeszcze można sobie jakoś poradzić (przez odwrócenie uwagi, mówkę edukacyjno-pedagogiczną, w ostateczności – przekupstwo: niepotrzebne skreślić… tylko po co) o tyle ze współmałżonkiem już tak łatwo nie jest.
Samiec Alfa (spod znaku Wagi, a ci wiadomo, zanim się na coś zdecydują, mijają lata… świetlne) lubi znaczyć swój teren.
No nie zaraz, żeby miał coś obsikiwać jak kot na wiosnę!
Po prostu lubi mieć ostatnie zdanie. Choć nie raz i nie dwa zapewniał, że on taki ugodowy i odpuszcza dla świętego spokoju ( Buachacha!)
Ale Samiec Alfa – spod znaku Wagi – ma przerąbane, gdy spotka Samicę Alfa spod znaku Lwa.
Tak, tak, to ja! Święta nie jestem i w kolejce po aureolkę raczej ustawiać się nie będę, ale w kaszę też nakichać sobie nie dam.
To przerąbanie działa też w drugą stronę, choć Samiec Alfa Waga będzie zapewniał, że nie, bo tak źle to ma tylko on (syndrom ostatniego zdania!)
Ale do rzeczy.
U nas iskrzy jak w elektrowni.
O wszystko.
Ja jeszcze nie skończę pakowania, jeszcze nie zapnę torby, a Troll już ją znosi do auta.
Mówię, żeby coś zrobił i… nie dzieje się absolutnie nic.
Powtarzam jeszcze kilka razy, za każdym wspinając się na coraz wyższy rejestr dźwięku i słyszę, że… co ja się tak pieklę i uruchamiam system roszczeniowy…
Bo ja nie proszę, ja żądam!
Nooo, za 7 razem już nie.
O matko i córko, ja wiem, że jestem w gorącej wodzie kąpana, ale cierpliwość też swoją mam.
Wiadomo, że w każdym porządnym polskim domu jest choć jedna nie zawieszona półka i przynajmniej jeden nie wbity w ścianę gwóźdź.
U nas półki leżą na podłodze już prawie 2 lata, brakuje mi też z 10 dziur w ścianie, a powoli też i cierpliwości.
Oczywiście na macierzyństwie Pan Samiec Alfa też zna się najlepiej. Wie jak powinnam karmić dziecko piersią (???!!!), co robić jak Borsuk wydziera się wniebogłosy i generalnie jest Mistrzem Świata od Wszystkiego.
Ja na swój domowy użytek nazywam tę jednostkę „alfaiomegizmem”.

Przerwa w trasie. Zatrzymujemy się na stacji benzynowej.
Ale po co przy wejściu, gdzie są wolne miejsca, jak można na samym końcu pustego parkingu.
Borsuk przeżywa ostatnio „tatofazę”, więc fascynacja jest kompletna.
Tata jest jak Pan Popeye, Bruce Lee i Spiderman razem wzięci.
I bardzo dobrze – trochę luzu dla mnie.
– Co bierzesz? – pytam najnormalniej w świecie jak potrafię.
– Ja? Kawę – odpowiada Samiec Alfa
Taka szybka decyzja? – myślę, ale nie wydaję z siebie żadnego dźwięku, w myśl zasady „morda w kubeł” najlepszym lekarstwem na spokój.
– To co zostajemy, czy jedziemy? – słyszę jeszcze
– Zostajemy – decyduję szybko z nadzieją, że będzie łatwo.
I jest. Przynajmniej na początku.
Zamawiam dla siebie zupę, a dla Samca – kawę.
Czarną. Bez cukru.
– Duża, czy mała – słyszę od ekspedientki.
Wgapiam się w nią jak w śmiertelnego wroga.
I po co pytałaś???
– Duża, czy mała – drę się za odchodzącym Alfą, bo po co było czekać aż skończę zamawiać.
O dziwo słyszę burknięcie:
– Duża.
Dumna i szczęśliwa zbliżam się z tacą do stolika i słyszę:
– No to teraz tu będziemy siedzieć i siedzieć zanim skończę.
No oczywiście! Przecież powinnam być wróżką i przeczytać w myślach, że Ksiażę z Baśni chciał dużą… na wynos!
Więc może ja wezmę zupę do kubełka byle już jechać.
Zamiast tego mówię:
– Co za problem, przeleję Ci do kubka!
I zamiast czekać na decyzję, wstaję i przelewam.
Zajęło mi to…10 sekund.
W tym czasie Samiec Alfa karmi Borsuka owocami ze słoiczka.
– Uwaliliście się – wyrywa mi się nieopatrznie.
Ale to co słyszę wgina mnie w podłogę:
– No i co zrobiłeś Borsuk?
– To nie Borsuk, tylko tacie spadło z łyżeczki – odzywam się i widzę jak zyliard piorunów leci z oczu Samca Alfa w moim kierunku.
Więc po raz kolejny zadaję sobie pytanie: kto tu tkwi w alternatywnej rzeczywistości?
Każde z nas działa i radzi sobie ze wszystkim idealnie.
Samo!
Jak tylko wkraczamy na wspólne terytorium, odpalamy rakiety i broń masowego rażenia.
Mamy koncepcję!
Przynajmniej jedno z nas ma.
Bo drugie ma wtedy antykoncepcję!
Miała rację moja koleżanka mówiąc, że po urodzeniu dziecka przestajemy być dla naszych mężów – żonami, przyjaciółkami, partnerkami, a stajemy się MATKĄ!

A wiadomo kim jest MATKA – ohydnym przywódcą wrogiej strefy okupacyjnej
Destroy! 🙂

2 komentarze

  • Reply
    jadwiga
    2 kwietnia 2015 at 16:03

    Jakie płatki kupiłaś, takie jakie chciałeś , takie kupiłam, ale chciałem górskie, a te są zwykłe… kurtyna tra dam,
    j

    • kate
      2 kwietnia 2015 at 18:00

      Ja bym weszła na krzesło i sypała je do miski spod sufitu. Wtedy byłyby górskie

Leave a Reply