Świat kobiety

Zimą musi być zimno, czyli zombieland zaprasza

Dawno nie pisałam. Bo i o czym.

Że zima?

Przecież to widać.

Że mieszkanie w trakcie małego remontu, za to z wielkim syfem?

I że zaczyna wyglądać jak poligon, gdzie co krok to mina.

Więc łażę jak ten saper…

A i tak wdeptuję.

Jak nie w skrzynkę z narzędziami, porozrzucane klocki, to w kocie rzygi.

Coś w środku mi się zamroziło.

Nie mam serca.

Do niczego.

Funkcjonuję jak robot:

Pobudka, ubieranie Borsuka do żłobka, a gdy trzasną drzwi – kwadrans w łóżku na kawę, śniadanie i migające obrazki w tv. Czasem nawet nie wiem o czym oni tak tam migają. Coś się przemieszcza, ktoś lansuje, ktoś inny dostaje grube pieniądze za opowiadanie bzdur…

No ale nikt nie obiecywał sprawiedliwości na tym świecie.

Ogarniam chatę, wstawiam obiad, robię szybkie zakupy, odbieram Borsuka, połykam obiad w biegu i sprint do pracy.

Gdy wracam późnym wieczorem, padam na pysk.

Nie mam siły ruszyć ręką.

Ani nogą.

Nawet rzęsami nie trzepocę.

Włosy nie chcą się układać.

Różne sprawy też.

Ja pierniczę, chyba wyjadę do Peru.

A nieeeee, zapomniałam: do dupy jest w Peru!

Zawinę się w koc, nasunę na oczy czapkę-niewidkę i będę udawać, że to nie ja.

Może nikt się nie zorientuje.

Jeszcze tylko Borsuk potrafi mnie rozwalić. Tak jak np. teraz, gdy namiętnie włącza mi CAPS LOCKA, lub próbuje wyłączyć kompa na amen.

I ma z tego niezłą jazdę.

A im bardziej mówię: „Borsuk nieeeeeee!”, tym bardziej on zaciesza mordkę, próbuje ponownie i ucieka.

Skubany zrobił się już takim cwaniakiem, że wie jak się robi matkę w konia.

Kiedyś, gdy skakał po łóżku, a ja mówiłam:

„Skacze, skacze sobie żabka hop hop hop i robi….”

Tu Borsuk grzecznie odpowiadał:
– Ku(m), Ku(m), ku(m).

Teraz ta zabawa wygląda już zupełnie inaczej:

„Skacze, skacze sobie żabka hop hop hop i robi….”

po czym Borsuk z szatańskim uśmiechem na ustach wydziera się:

– De de de (czyt. kwa kwa kwa)

A im bardziej mówię:

-Nieeeeee! Borsuk żabka mówi: Kum kum kum!

tym Borsuk zaśmiewa się w głos i przekrzykuje ze mną:

-De de de!!!

I gadaj tu ze smarkaczem.

Z atrakcji Borsuk funduje mi jeszcze przerwę w spaniu.

Gdzieś koło 3 nad ranem słyszę:

szur-szur-szur…

To Borsuk wychodzi ze swojego pokoju i swojego łóżka.

Kiedyś wyszedł i … odpalił youtuba, żeby posłuchać swoich ulubionych piosenek. Ale odkąd ipad wylądował na cenzurowanym i siedzi przez noc zamknięty w komórce, Borsuk szura w kierunku naszego łóżka. Wdrapuje się na nie, a potem rzuca na nas i wrzeszczy coś co chyba ma znaczyć:

-Wstawać stare Trolle, obudziłem się, bawcie mnie!

Wtedy Troll odwraca się tyłkiem, Borsuk lata, a ja dostaję szału, bo ledwo co się położyłam.

Boro potrafi tak latać ze 2 godziny.

Kiedy Troll ma już dosyć tego brykania, zabiera Borsuka do jego pokoju i jego łóżeczka.

I tam zaczyna się armagedon!

Borys zblokowany w łóżku przez Trollowe ramię zaczyna wydzierać się w głos.

Ja w pokoju obok dostaję spazmów i obiecuję sobie, że za cholerę nie wstanę.

Niech sobie radzą.

Kiedy są już bliscy obudzenia połowy bloku, zwlekam się z łóżka, interweniuję, kończy się to awanturą, obrażonym Trollem, niewyspaną mną.

Kładę się z Borsukiem (wiem, wiem niepedagogiczne, ale wiecie gdzie ja mam pedagogikę o 3.00 nad ranem….) w łóżku o wymiarach 90×160.

Boro jak za dotknięciem czarodziejskie różdżki się uspokaja.

Kręci się, wierci, ale przynajmniej nie piszczy.

Kiedy on zasypia?

Pojęcia nie mam, bo ja zwykle odpadam pierwsza.

Wstaję o poranku jak zombie: potargana, połamana, niewyspana.

Ubieram Borsuka do żłobka i kiedy drzwi się za nimi zamykają, padam w wyrze (tym razem swoim) na pysk z kubłem kawy i migającymi obrazkami w tv.

Snu!

Odpoczynku!

Urlopu!

SPA!

Czegokolwiek co zrobi ze mnie znowu człowieka!

Help!

 

No Comments

    Leave a Reply