W drodze

Chorwacja – Brela

Gdy wyjeżdżaliśmy z austriackiego Baden, nieźle się rozpadało. Jakoś nie byłam w stanie wyobrazić sobie, że (spory) kawałek dalej będzie już zupełnie inny klimat. Droga z Baden do chorwackiej Breli zajęła nam około 7 godzin. Przez ten czas przejeżdżaliśmy przez koszmarnie śmierdzące nie wiedzieć czym tunele, podziwialiśmy odrobinę ziemi i nieba, by za chwilę znów wjechać w kolejny tunel. Z nudów uskutecznialiśmy też samochodowe karaoke. Śpiewaliśmy wszystko co było na płycie znalezionej w aucie: od „The final countdown” Europe, przez „Żono moja”, czy „Kolorowe sny” Just 5 😉

Chorwacja przywitała nas słoneczną pogodą i skalistymi wzniesieniami, zabezpieczonymi siatką (żeby się nie obsypywały kierowcom na głowę). Kiedy jednak zobaczyliśmy z oddali piękny błękit wody, poczuliśmy, że naprawdę jesteśmy na wakacjach.

20130503_120456

Dotarliśmy do Breli – małej miejscowości usytuowanej na samym wybrzeżu.

– Zobacz jakie to niesprawiedliwe – powiedziałam do Gośki – w jednym miejscu masz i góry i morze.

20130503_134937 20130503_135430

Nie wspominając o Villi Paulina, w której mieszkaliśmy, prowadzonej przez dwie przemiłe chorwackie siostry, ich mężów i tabun koleżanek.

20130504_093437 20130503_135436 20130503_144806 20130503_141803

Czuło się tam zgrany team. Każdy wiedział co ma robić, więc wszystko chodziło jak w zegarku. Było czysto jak w laboratorium. Perfekcyjna Pani Domu ze swoim testem białej rękawiczki zanudziłaby się tam na śmierć.

Gdyby nie to, że przez szparę w drzwiach dostrzegłam jak dziewczyny prały, byłabym skłonna uwierzyć, że wszystko robi się samo.

Ręczniki przy basenie codziennie rano świeże, pachnące, zwinięte w rulony czekały na nas na leżakach. Rośliny podlewały się o poranku same z wychodzących z ziemi zraszaczy, a mężowie właścicielek codziennie pod wieczór albo przycinali trawę, albo rośliny w klombach.

Personel nie narzucał się gościom, więc czuło się tam jak we własnym domu. No może poza momentem, gdy próbowaliśmy przez internet przy basenie posłuchać meczu koszykówki, a faceci akurat odpalili kosiarki.

20130504_082429 20130504_074000

Śniadania? Full wypas – świeże owoce, płatki, mleko, bułki, szynki, sery, jogurty, omlety, kawy, herbaty, soki … Żyć nie umierać! Autentyczny raj na ziemi. A po śniadaniu – relax… Normalnie obrzydliwa sielanka do kwadratu 😉

20130503_174455 20130503_174142

Słońce chyba wiedziało, że przyjechały białasy z deszczowej Polski i dawało niezłego czadu. Każdy z nas coś sobie przyjarał: Gośka – nogi, Paweł – tors, Gregor – twarz, a ja klatę. Czyli cały jeden polski człowiek spalony.

20130503_174705 20130503_175954 20130503_180048

Oczywiście nie siedzieliśmy tylko w jednym miejscu.Postanowiliśmy spenetrować teren, wymieniając przy okazji euro na ichniejsze kuny.

20130503_153201

Ruszyliśmy w poszukiwaniu knajpki z dobrym żarciem. I wiecie co? Znaleźliśmy. Uroczy pan kelner kiedy zobaczył bandę niezdecydowanych gamoni, którzy chcieli zamówić pływającego stwora, ale nie wiedzieli jakiego, przyniósł… paterę pełną świeżych ryb różnego gatunku. Z głowami, ogonami, łuskami i… zębami!

Gamonie wybrały dwie największe, zamówiły michę sałaty i górę frytek. Kelner nie dość, że przyniósł nam to pod sam nos, to jeszcze wyfiletował ryby z ości i nałożył każdemu na talerz.

20130503_163444 20130503_163510 20130503_164159 20130503_164207 20130503_164220

Kolejnego dnia ruszyliśmy w przeciwnym kierunku, do miejscowości, która nazywa się Baška Voda. Pod drodze spotkaliśmy chorwacką wersję naszej Zośki

20130504_094902

oraz mężów właścicielek naszego pensjonatu, którzy wybrali się z dziećmi na ryby.

20130504_093655

Ryby rybami, ale nasz czekał jeszcze kawałek drogi.

20130504_093806 20130504_093832 20130504_093946

Po drodze Gosia z Pawłem robili własną wersję sesji zdjęciowej do Taaap Model 😉

20130504_094634 20130504_094721

Gregor, też zamarzył o sesji, ale on jedynie nadawał się do metamorfoz. Wersja „przed” 😉

20130504_094800

Ja natomiast zafundowałam sobie darmowy seans akupresury, próbując poruszać się boso po kamienistej plaży.

20130504_094539 20130504_093849

W wodzie wcale nie było lepiej. Kamień na kamieniu, ale ten seledynowo-lazurowy kolor zachęcił mnie do zanurzenia stóp bez względu na wszystko. Oczywiście pamiętałam radę Ewy, która jeszcze przed wyjazdem ostrzegała mnie, że najlepiej wchodząc do wody mieć specjalne buty i pamiętać o kamieniach oraz żyjątkach, które mogą potraktować mnie jak przekąskę. Specjalnego obuwia nie miałam, więc weszłam do wody w klapkach. Przetrwałam ja i klapki.

20130504_094527

O ile Brela jest idealna dla ludzi, którzy chcą się zaszyć i odpoczywać w ciszy (no może poza wydzierającymi się ptakami), o tyle Baška Voda, to propozycja dla tych, którzy bez tłumu ludzi nie wypoczną. Plaże z leżakami, parasolkami, drinkami, mnóstwo knajpek, marina z luksusowymi jachtami. Krótko mówiąc – takie polskie Międzyzdroje w sezonie, gdzie człowiek leży na człowieku.

20130504_095538 20130504_100658 20130504_102800 20130504_102813 20130504_102915 20130504_104804 20130504_104821 20130504_104927

Do Baški wróciliśmy jeszcze tego samego dnia wieczorem, na kolejne fantastyczne jedzenie. Tym razem z grilla. Jedzenie wcale nie należy w Chorwacji do najtańszych. Ale i tak grillowane mięsa kosztowały sporo mniej niż ryby. Rybny obiad wyniósł nas (przed sezonem) po 100 zł na łebka.

Podejmowaliśmy też próby gotowania w pensjonacie. Wysłaliśmy chłopaków do sklepu. Wrócili z …zupkami z proszku, makaronem, sosem bolońskim i owocami… w puszce. Podobno sklep był „kiepsko zaopatrzony”.

Najpierw spróbowaliśmy rosołu z paczki.

– Ty patrz – mówię do Gośki – prawdziwy domowy, nawet warzywa ma!

Paweł chyba nie załapał, że darłam łacha i patrząc w talerz mówi:

– Noooo i nawet suszone mięso.

Gośka wyszła z założenia, że to żarcie jak z baru mlecznego, więc nakładała na talerze prawie tak samo jak w filmie „Miś”. Ze złośliwym „prooooooszeeeeeeeee” chlapnęła sosem … na pół stołu.

20130504_143454

Bawiliśmy się jak dzieci. Zwłaszcza, gdy kręciliśmy w basenie komediową wersję filmu dla dorosłych. W życiu się tak nie uśmiałam. Bolało mnie absolutnie wszystko.

Ale „w pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych” czas szybko ucieka.

20130504_171432

Mieliśmy jeszcze zajrzeć do Dubrovnika. Tym razem jednak nam się nie udało. Ale coś czuję, że niebawem nadrobimy braki.

Przynajmniej będzie pretekst, żeby znowu po drodze odwiedzić Brelę.

11 komentarzy

  • Reply
    Mena
    13 maja 2013 at 18:53

    Fajny wypoczynek:) Pozdrawiam

    • kate
      14 maja 2013 at 07:20

      Oj taaaak. Polecam baaaaaaaaaaardzo.

  • Reply
    wojtek
    13 maja 2013 at 20:13

    zazdroszczę…
    chyba najwyższy czas obrać kierunek na Chorwację. Wybieram się tam już od 3 lat. Dojrzałem…

    • kate
      14 maja 2013 at 07:19

      Panie Wojtku – proszę nie czekać kolejnych 3 lat, tylko ruszać. Najlepiej natychmiast 😉 Miłego dnia.

  • Reply
    jadwiga
    21 maja 2013 at 06:03

    No i w końcu nie wiem jak zarezerwowaliście miejsca internet czy Biuro?
    podaj coś więcej
    j

    • kate
      26 maja 2013 at 10:58

      Jadwiga mam alergię na oferty all inclusive i opcja leżenie 2 tygodnie przy basenie. My tylko metodą „na pirata” – szukamy ładnych miejsc w necie a potem rezerwujemy przez internet i jedziemy 😉

    • kate
      26 maja 2013 at 11:01

      szukaj na booking.com
      http://www.booking.com/hotel/hr/aparthotel.pl.html

  • Reply
    Helen
    23 maja 2013 at 19:19

    Dubrownik cudny klimatyczny, bo jest tam coś ido zwiedzania, nie tylko plaże. Podziwiam was za taką trasę. Wiem, klimatyzacja i w ogóle, ale jechać tyle godzin w palącym przez szyby słońcu… Ja też kocham śródziemnomorców za te ryby, co je przynoszą na tacy i za to jak po mistrzowsku je obierają. Pozdrawiam

    • kate
      26 maja 2013 at 10:59

      Co się odwlecze to nie uciecze 😉 A co do trasy… no to rozum nam odebrało 😉

  • Reply
    jadwiga
    6 czerwca 2013 at 19:18

    Cos się zawiesiłaś w eterze,
    j

    • kate
      7 czerwca 2013 at 19:00

      Wiem, ale lada moment nadrobię 🙂

Leave a Reply