Życie od kuchni

Szare kluski na szary dzień

Od samego rana niebo się zachmurzyło, a ja  – rozleniwiłam. No może nie tak do końca, bo w końcu leżąc o poranku w łóżku, oglądając jednym okiem Dzień dobry TVN, harowałam jak wół. Intelektualnie.

W jednej ręce kanapka, w drugiej filiżanka z kawą, na kolanach komp, a wokół mnie segregatory.

Z rachunkami.

Oddawałam drogą internetową moją krwawicę. Czynsz, prąd, gaz….

Jak pomyślałam jeszcze o wstawieniu obiadu, to ręce mi same opadły.

„Co by tu zrobić, żeby zjeść coś fajnego, nie narobić się za bardzo, ale też przy okazji nie odpierniczać maniany” –  kombinowałam

Uskuteczniłam przegląd lodówki.

Kapusta kiszona się marnowała, więc wybór był oczywisty –  kapuśniak. No tak, ale boczku brak.

Wygrzebałam z zamrażalnika kawałek fileta z kurczaka, jakąś kurzęcą szyjkę i …. eureka! wędzone kiełbaski przywiezione jeszcze ze ślubu brata. No to jestem uratowana.

I wtedy przypomniałam sobie o …  szarych kluskach.

Te kluski mają chyba z tysiąc nazw –  szare kluski, kluski łyżką kładzione, kluski ćpane (z dragami ma to niewiele wspólnego, chodzi o to, że w Wielkopolsce ćpane znaczy „rzucane”).

U nas w domu mówiło się na to „smarkate kluski”. Dlaczego? Bo w efekcie końcowym wyglądają tak jakby ktoś nasmarkał do gara 🙂

Cała zabawa polega z nimi na tym, że ziemniaki (nie przesadzajcie z ilością, ja wzięłam 4 średnie), trzecie na miazgę. Ja z lenistwa użyłam termomixa, więc jeśli macie jakiś malakser czy inne ustrojstwo mogące za was odwalić pańszczyznę, to się nie krępujcie.

Do startych ziemniaków dosypujecie mąki. Ile? Tyle żeby ciasto nie zjeżdżało wam z łyżki.

 

Możecie doprawić solą, pieprzem lub czym tam kto lubi. Ale jak zapomnicie, to też nic się nie stanie.

W garnku zagotowujecie wodę jak na makaron (z solą i odrobiną oliwy). Kiedy zacznie wrzeć, przykręcacie gaz i … „ćpacie” łyżką kluski na wodę. Żeby się od was odczepiło, trzeba tą łyżką puknąć o brzeg garnka.

Nie wrzucajcie całego ciasta od razu, bo kluski nie będą miały gdzie wypływać.

Kiedy już wrzucicie kluski na wodę (nie za duże!), czekacie chwilę.

Lada moment powinny same wypływać. Jeśli nie wypływają przemerdajcie łyżką cedzakową i sprawdźcie czy nie przykleiły się do dna.

 

Jak wypłyną nie wyciągajcie ich od razu, tylko dajcie im jeszcze jakieś 3 minuty. A potem łyżką cedzakową ugotowane łowicie i odkładacie na talerz. No i zajmujecie się gotowaniem następnej partii.

 

Gdy dobrniecie do finiszu, w drugim garnku (a najlepiej w  brytfance) przesmażcie pokrojoną w kostkę cebulę z boczkiem lub kiełbaską, a potem dorzućcie ugotowane kluski i odrobinę margaryny. Pomieszajcie, doprawcie solą i pieprzem, sypnijcie  świeżego koperku i ziół. I po sprawie.

Ja nauczyłam się jeść te kluski jednocześnie (!!!) z zupą.

Nie wiem dlaczego, ale tak smakuje mi duuuużo bardziej.

 

 

8 komentarzy

  • Reply
    jadwiga
    6 września 2012 at 18:44

    no i takie kładzione kluchy lubie i to bardzo, pozdrawiam
    j

    • kate
      7 września 2012 at 07:02

      No to Jadwiga trochę się spóźniłaś. Już byly i wyszły :-)))

  • Reply
    Helen
    8 września 2012 at 17:48

    Ale nazwy dla tych klusek wyrafinowane, naprawdę… Te smarkane zwłaszcza jakiś smakosz chyba wymyślił:)) Ale brzmi to wszystko bardzo smakowicie. Pozdrawiam

    • kate
      12 września 2012 at 17:04

      Helen flaki też nie brzmią, a smakują ;-)))) (przynajmniej niektórym)

  • Reply
    Brader Qba
    12 września 2012 at 09:06

    Siostrzyczko piękna strona, ale chyba źle zrobiłem, że wszedłem tu przed śniadaniem. Wystarczyło kilka zdjęć i opisów, aby mózg zakapował żołądkowi o brakach w dostawie jedzenia. Teraz będę musiał się zwlec z wygodnego fotelika, ubrać i popędzić do sklepu po chlebek i buły. A co do szarych kluch to mniam, mniam, mniam. Jakby co to chętnie wpadnę na obiadek 🙂

    • kate
      12 września 2012 at 17:07

      Brader jak nie chcesz wychodzić po buły, to wystarczy mieć wodę mąkę drożdże trochę soli i cukru w domu 😉 Na obiadek zapraszam a zapłatę przyjmuję w masażu kręgosłupa ;-)))

  • Reply
    Dagmara
    27 października 2014 at 14:32

    dziekuje za dzisiejszy obiad…:) kiedys jadlam te kluchy u mojej ciotki… za nic w swiecie nie udalo mi sie zrobic ich tak samo choc to przeciez banalnie proste:)
    z Twoja pomoca sa jeszcze lepsze 🙂

    • kate
      28 października 2014 at 08:15

      Mała rzecz, a cieszy

Leave a Reply