Świat według Borsuka

Jak Borsuk został strażakiem.

Uwielbiam spacery! Wtedy wreszcie mogę się wyspać. Spania w dzień dopiero się uczę. A wszystko przez szpital w Poznaniu. Kiedy zamykałem oczy przychodziła Piguła i zabierała mnie na badania. Po badaniach oczywiście obowiązkowo ryczałem.

No co, kto by nie ryczał, jak wpychają mu jakieś dziwne przedmioty w różne części ciała. Tu igła, tam wenflon… Oszaleć było można!

Potem takiego ryczącego oddawali mamie, a ona próbowała mnie uspokoić. Kiedy już jej się to udało, kładłem się do łóżeczka. Zaczynały mi się śnić się owieczki. Jedna owieczka, druugaaa owieeeeczka, trzeeeeeeeeeeciaaaaaa.

Jak szósta owieczka przeskakiwała przez płot, przychodziła następna Piguła, która właśnie akurat TERAZ musiała zmierzyć mi temperaturę. Wnerwiam się jak mi ktoś wkłada coś zimnego pod pachę. Ona potem wychodziła, a ja… znowu w bek. Więc mama brała mnie na ręce i znowu bujała tak długo, aż przestawałem wrzeszczeć.

Zasypiałem.

Nie na długo, bo przychodziła następna. A po niej jeszcze jedna i jeszcze jedna, a każda w super ważnej sprawie.

Czy one się klonują??? 

Dziabały mnie igłami, ściągały ze mnie krew, kazały się zważyć.

Wkurzały mnie na maxa.

To przez nie oduczyłem się spać w dzień.

Teraz, kiedy jestem w domu, mama wprowadziła mi stały rytm. Wiem co i kiedy będzie się działo. Mam czas na zabawę i wygłupy. Ostatnio odkryłem lusterko, do którego robię głupie miny. Mówię wam jaki śmieszny w nim jestem, taki rozciągnięty i powykrzywiany.

Wiem o której biorę leki i wiem też kiedy idziemy na spacer. Spacer uwielbiam, ale to ubieranie to jakaś masakra!

Kto to wymyślił? I po co?

Po tym ubieraniu robię się taki zmęczony, że … w zasadzie nic ze spaceru nie pamiętam.

Ale nie tym razem.

Zorganizowaliśmy sobie z mamą przystanek. Odwiedziliśmy tatę w pracy. Tata ma tam mnóstwo przycisków i suwaków. Chciałem się nimi pobawić, ale chyba mam jeszcze za krótkie rączki. Było tam też takie dziwne urządzenie – metalowy patyczek z gąbką.

Prawie identyczną mam w wannie. Tylko, że moja gąbka jest zielona i wycięta w kaczuszkę.

Myślałem nawet, żeby tę na patyczku polać wodą, ale ta gąbka była jakaś inna.

Jeden pan przystawiał do niej buzię… i mówił!

Aż posikałem się ze śmiechu jak to zobaczyłem.

Ja ze swoją nie gadam. Ja jestem NORMALNY!

Podtapiam ją czasem nóżką. Ale to kaczka (!), więc wypływa.

Przystawiłem buzię do gąbki na patyku.
– Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa – zaśpiewałem.
Ten pan co gadał do gąbki i Trolle, nieźle się ubawili.
– Co Borsuk, pójdziesz w ślady starych? – zapytały Trolle.
– A w życiu! – oburzyłem się.
Tata Troll wiecznie siedzi w pracy, a mama jak jeszcze nosiła mnie w torbie na brzuchu też zabierała w podobne miejsce.

I chyba też gadała z gąbką.

– Ja miałbym robić takie rzeczy??? Bez jaj!

 

20140207_143920

Tata został w pracy, a my z mamą ruszyliśmy do domu, bo powoli robiłem się głodny. Po drodze zobaczyłem dużą, czarną puszkę z otworem, która… świeciła. Fajnie świeciła, a światełko wychodziło z niej górą.

Uwielbiam światełka.

Mamie chyba jednak się nie spodobało, bo zrobiła dziwną minę i przyspieszyła kroku. Jechałem naprawdę szybko. Prawie jak Kubica. I też  jak on, prawie wylatywałem na zakrętach.

Mama wpadła jak rakieta do takiego szklanego budynku.

W kącie siedział jakiś gość.

– Ma pan gaśnicę? – zapytała szybko mama
Panu rozszerzyły się oczy. Nic nie zrozumiał, więc mama wyjaśniła:
– Tu koło waszego budynku pali się kosz na śmieci.
Panu jednak nigdzie się nie spieszyło tak jak mamie.
– Zaraz z pracy do domu będzie wychodził Pan Kierownik i jemu proszę powiedzieć.
Rzeczywiście, Pan Kierownik wyszedł zza zakrętu.
– Macie może gaśnicę, bo koło waszego budynku pali się kosz na śmieci. Jeszcze chwila, a zajmie się rosnąca obok choinka – tłumaczyła mama.
Ten pan też wykazywał się refleksem szachisty, ale w odróżnieniu od poprzedniego przynajmniej wyszedł na zewnątrz.
– Eeeeee, to nie nasz – usłyszeliśmy po chwili – To mieeeejski.
Spojrzałem na mamę. Minę miała taką jakby chciała zaraz komuś przyłożyć. Nigdy jej tak wkurzonej nie widziałem.
– Tym to niech się strażacy zajmą – usłyszeliśmy jeszcze.
Mama stała i czekała, a Pan Kierownik wyglądał jakby miał zaraz zwinąć się do domu.
– Zadzwoni Pan po nich, czy ja mam to zrobić? – zapytała groźnie mama.
Pan chyba się przestraszył tej pomarszczonej miny, bo w końcu powiedział:
– No dobrzeeee, zadzwonię.
Poczekaliśmy, aż Kierownik wejdzie do środka. Dopiero kiedy zamknęły się za nim drzwi, ruszyliśmy dalej.
Mamie tak szybko jednak złość nie przeszła, bo usłyszałem jak pod nosem mówiła:
– Nic nie zrobię, bo nie moje! No co za ludzie! Co za znieczulica!

Wieczorem mama poprosiła tatę, żeby zaparzył mi herbatkę ze świetlika do przemywania oczu. My w tym czasie kończyliśmy kąpiel w łazience.
– Co tak śmierdzi? – zawołała nagle z łazienki mama.
– No coooo, zapaliły mi się te papierki na sznurku od herbaty – tłumaczył się tata.

Nic się nie martw tato, jak masz gaśnicę, to my to z mamą raz dwa ugasimy!

6 komentarzy

  • Reply
    Helen
    10 lutego 2014 at 13:16

    Nie, no proszę cię, zawiodłam się… Myślałam, że Borsuk sprawnym sikiem na odległość ugasi jakiś pożar, a wy po Straż Pożarną…eee… 🙂

    • kate
      10 lutego 2014 at 17:10

      Borsuk olewa system i … matkę po kąpieli 🙂

  • Reply
    jadwiga
    10 lutego 2014 at 19:14

    Proszę o natychmiastową informację jak po wyjęciu sondy?
    zdrowiej Borsuk bo ja cały czas trzymam kciuki, robić nic nie można
    j

    • kate
      14 lutego 2014 at 20:55

      Melduję, że Borsuk po wyjęciu sondy…przestał jeść. Szukamy teraz egzorcysty co to go za dredy postawi do pionu. Jadwiga zaglądaj na facebooku (greentime) Borsuk borsuczy….
      A z tymi kciukami to problem…ani wysikać się ani nic zjeść. Ale trzymaj trzymaj dziewczyno 😉

  • Reply
    wojtek
    19 lutego 2014 at 09:23

    super gość z tego Borsuka:)
    zdrowia życzę:)

    • Borsuk
      26 lutego 2014 at 22:19

      Dzięki Wojtek. Z tego zdrowia, to zamierzam skorzystać 😉

Leave a Reply