O BLOGU

KONTAKT

1% DLA BORYSA

  • Świat kobiety

    Bo mnie szlag trafi…

    Jestem nerwusem. Zdenerwować może mnie kanapka plaskająca masłem w dół, czy drzwiczki od zmywarki, które notorycznie atakują mnie w kość piszczelową. Wkurzyć też się umiem. Tak że mięcho leci. A już…

  • Świat kobiety

    Po godzinach

    „Ależ ty masz dobrze! W ogóle nie wiecie, że macie dziecko” – właśnie to za każdym razem słyszałam, gdy pytano mnie o której Borsuk chodzi spać i czy przesypia całe noce.…

  • Świat kobiety

    Ojciec na medal

    Oprócz wycierania się po szpitalnych kątach, zaglądamy też od czasu do czasu do przychodni. A bo to trzeba porządek z glutami do pasa zrobić, dziecko zaszczepić, albo chociaż zważyć i zmierzyć…

  • Świat kobiety

    Dzień świstaka czyli deja vu

    Pamiętacie ten film, w którym Bill Murray budzi się i każdego dnia dzieje się to samo? Mam identycznie. On po kilku takich dniach prawie zwariował, a ja trzymam się dzielnie. Jeszcze.…

  • Świat według Borsuka

    Dzień Dziecka

    Dzień Dziecka to jakiś kosmiczny maraton. Starzy chcą pokazać dzieciom jak bardzo je kochają i naparzają z nimi od jednej imprezy do drugiej, od jednej atrakcji do kolejnej… No zwariować z…

  • Świat kobiety

    Jak szaleć to z głową

    Mój pierwszy w życiu dzień matki Borsuk postanowił uczcić już o… 4.30. No bo niby skąd miał chłopak wiedzieć, że Trollica położyła się spać koło północy.…

  • Świat kobiety

    Weselmy się!

    To było jego pierwsze, polskie wesele. Ale zanim się zaczęło atrakcji nie brakowało. Pobudka 5:30, czyli to ja się przez chwilę jeszcze pobawię w łóżeczku, a ty matka szykuj żarcie. Borsuk…

  • Świat kobiety

    Zielone manewry

    Dostaliśmy samochód. Nie że na zawsze i nie że w prezencie. Dostaliśmy auto od Trolla, który je sobie przywłaszczył i którym jeździ do pracy, żeby potem przez cały dzień mogło tam…

  • Świat według Borsuka

    Życie towarzyskie

    Ostatnio zaszalałem. I to dosłownie. Bo taki weekendowy maraton nie zdarzył mi się chyba jeszcze nigdy w życiu. W piątek matki zabrały nas na angielski. Nas – czyli mnie i Milenkę…